Domek
Kilkukrotnie spotkałem się z reakcjami klubowych pań (najczęściej były to szeroko rozumiane dziewczyny, czyli żony i partnerki klubowiczów), które zajrzawszy do bosmańskiej przyczepy w porcie okazywały swoją dezaprobatę wobec stanu wnętrza. Konkretnie, nie owijając w bawełnę chodziło o porządek, a raczej kompletny jego brak. W związku z prowadzonymi permanentnie pracami na przystani wewnątrz przyczepy leżą różnorakie masazyny, narzędzia i inne akcesoria używane do tych prac tworząc malowniczy być może ale raniący damskie oczy bałagan.
Aby zlikwidować ten problem, w uzgodnieniu ze skarbnikiem Piotrkiem został zamówiony tzw. domek narzędziowy i w dniu wczorajszym po południu zamówienie dotarło do Jachranki. Nie zasypiając gruszek w popiele w dniu dzisiejszym z pomocą najstarszej wnuczki Dagmary rozpocząłem montaż zakupionego domku. Domek jest zaimpregnowany ciśnieniowo, ale aby był trwalszy i nie wyróżniał się kolorem poszczególne elementy zostały pomalowane zielonym drewnochronem. W czynnościach tych dzielnie uczestniczyła Daga:
W głębi widać pomalowaną już i wypoziomowaną podłogę. Malowanie na dwa pędzle szło dziarsko i wkrótce zaczęły pojawiać się się ściany.
Robota posuwała się bez zbędnych przerw z powodu konieczności powrotu do domu najpóźniej na godzinę 17.
Około godziny 16 po 5 godzinach wspólnej pracy Daga dumnie stanęła w otworze drzwiowym.
\
Ograniczony czas nie pozwolił dokończyć roboty, ale podstawa, czyli montaż została zrobiona. W sobotę mam nadzieję dokończyć tę działalność i po ustawieniu w pomieszczeniu zakupionych również regałów, przynajmniej częściowo przenieść tworzącą malowniczy bałagan zawartość przyczepy w nowe miejsce.
Niestety, jak to zwykle bywa pomimo obecności kilkorga klubowiczów literalnie nikt nie zająknął się nawet "w temacie" udziału czy pomocy w robocie. Niby to nic nowego, ale trochę przykro kiedy robi się potrzebne dla Klubu rzeczy a w tym czasie inni zajmują się wyłącznie swoimi łódkami lub pływaniem.
I tym "optymistycznym' akcentem...
Andrzej Kapłan